niedziela, 2 lutego 2020

Szydełkowe zaległości

Bardzo dawno  mnie tutaj nie było, ale nie porzuciłam mojej szydełkowej pasji. Wiele rzeczy przez ten czas się u mnie wydarzyło, między innymi przeprowadzka itd. Jednak szydełko towarzyszyło mi wszędzie gdzie tylko jechałam. Mało tego, zawsze przynajmniej jedno mam w torebce, gdyby w razie czego naszła mnie wena na coś nowego. Wiele projektów czy też dziergadełek przez ten czas się u mnie przewinęło. Pokażę Wam co u mnie w tym czasie się wydziergało. 

1. Gąsienica 

To była moja pierwsza większa maskotka. Mój syn sobie zażyczył gąsienicy, więc nie miałam wyboru i gąsienica powstała. Miała wiele niedoskonałości, ale syn do tej pory bardzo ją lubi. 






2. Gąsienica - zakładka do książki

Koleżanka moja gdy zobaczyła po raz pierwszy gąsienicę, bardzo chciała taką samą, ale w wersji zakładki do książki.  Nie było problemu :)


3. Pszczółka

Z pszczółką była identyczna sytuacja jak z gąsienica. Powstała na życzenie mojego syna. Aktualnie mieszka w innym już domku i cieszy małą pasjonatkę pszczółek :)



4. Ośmiornica x 2

Z ośmiornicami pomysł zrodził się w mojej głowie, gdy szwagierka urodziła. Bardzo chciała jeszcze przed porodem jakąś maskotkę, ale w kontrastowych kolorach. Podumałam i powstała ośmiorniczka czarno biała. Powiem Wam, że wyszła dość spora, ponieważ jej wielkość to 32 cm:) Ale maluszkowi bardzo się spodobała i wiem, że do tej pory mu towarzyszy :)




Druga z ośmiornic powstała dla dziewczynki i tutaj Pani, która zamawiała dała mi wolną rękę w kwestii doboru "różowatości". Jeden warunek, ma być różowa, odcienie nie grają roli. Tak jak poprzedniczka, ośmiorniczka powstała wielkości 32 cm i pojechała do nowego domku. Pani chciała mieć niespodziankę, więc zobaczyła ją dopiero gdy ośmiorniczka do niej już dotarła :)






5. Meduza

To stworzonko morskie powstało całkowicie w mojej głowie. Nie korzystałam z żadnych wzorów. Meduza mieszka razem ze mną i nie oddam jej nikomu. To taka moja osobista maskotka. Też do małych nie należy ( 30 cm ). Miałam sporo frajdy robiąc ją. A to, że stworzyłam ją samodzielnie od podstaw sprawia, że jestem z niej naprawdę dumna. 




6. Kocyki

Kolejnymi rzeczami, które później zeskoczyły z mojego szydełka były wózkowe kocyki.Powstały one z włoczki Himalaya Delphin Baby i są bardzo miłe. Pokażę Wam dwa z nich, ponieważ reszta nie doczekała się publikacji :) Kocyki były w rozmiarach 50 x 70 cm.



Na tym zakończę szydełkową serię zaległości, choć jeszcze kilka dziergadełek do pokazania zostało. Ale co się odwlecze, to nie uciecze :P

Pozdrawiam





poniedziałek, 25 marca 2019

Przytulanka



Jako, że pod koniec lipca rodzinka się powiększy, to znowu szydełkowe robótki dziecięce zaprzątają moją głowę. Pewnie wiele z Was to przeżywało podczas ciąż ( swoich lub swoich bliskich ). Mimo, iż do lipca jeszcze wiele czasu, to ogarnęło mnie szaleństwo. Czas wszak tak szybko mija. Któregoś dnia w moje łapki wpadła włóczka z misiową główką. Nie zastanawiając się długo, wzięłam szydełko i zaczęłam dziergać. Wzór mega prosty, bo to kwadrat babuni. Wystarczyło później jedynie doszyć główkę do kocyka. Tak właśnie w ten sposób powstała misiowa przytulanka. Do przytulanki dodziergałam też łapki. 



Całość robiło się bardzo przyjemnie i zajęło mi to praktycznie jeden dzień dziergania w wolnych chwilach. Włóczka to Specials Animalz. 100 % poliester, dość gruba. W 70 g włóczki mieści się 105 m. Producent zaleca szydełko rozmiar 5, jednak z własnego doświadczenia powiem Wam, że lepiej sprawdzi się szydełko w większym rozmiarze, wtedy splot będzie luźniejszy, a całość przytulanki luźniejsza. Włóczka może się wydawać lekko szorstka, ale wystarczy wyprać całość ( najlepiej już po dzierganiu :) ) w płynie do prania i dodać odrobinę płynu zmiękczającego, a całość jest milutka i delikatna. 

Przytulanka mierzy 30 x 30 cm + główka. Ja doszyłam do jednego z rogów, ale można to też zrobić na środku.

Aktualnie działam z nowym projektem ( również w niebieskich odcieniach ), ale ten projekt zajmie mi odrobinę więcej czasu :)

Pozdrawiam

















środa, 13 lutego 2019

"Długi" projekt





Nie pamiętam już czy mówiłam Wam kiedykolwiek, że uwielbiam wprost szydełkować. Czynność ta poprawia mi humor, pomaga się wyciszyć, odstresować. Do tej pory jednak nigdy nie miałam wsparcia w mojej rodzince. Owszem mąż chwalił różne rzeczy, ale reszta rodzinki uważała moje szydełkowanie za kolejną fanaberię na 5 minut. Jednak ja tym razem się nie poddałam. Chciałam to robić, sprawiało i nadal sprawia mi to radość, więc postanowiłam nie przejmować się tym co inni sądzą i robić swoje. Aż pewnego dnia mój brat, który nigdy nie zagłębiał się w to co robię wszedł do mojego pokoju i zapytał czy wyszydełkuję mu szalik. Wyobrażacie sobie moją minę?? Niedowierzanie, szok - coś koło tego. Na wstępie dodam tylko, że mój brat w szalikach nie chodzi, a i czapki używa okazjonalnie. Przekonał go szalik, który zrobiłam mojemu synowi ( a który tutaj jeszcze się nie pojawił). Mało tego zapytał z którego sklepu zawsze zamawiam, jaka włóczka byłaby odpowiednia i włączył internet i wybrał włóczki. Dodatkowo w ramach zapłaty zamówił dla mnie jeszcze dwie włóczki, które chciałam. Sam za zamówienie zapłacił i czekał jedynie na dostarczenie towaru. Zdecydowaliśmy się na włóczkę Himalaya Super Soft. Jest to w 100% akryl, ale jest na tyle mięciutki i niegryzący, że nasz wybór padł właśnie się na niego. Brat wybrał dwa odcienie - czerń i granat. Resztę pozostawił mnie. Powiedział, że nie chce wiedzieć jak będzie szalik wyglądał, że chce mieć niespodziankę. Chciał jednak by był na tyle długi, aby można go było zawiązać pod szyją klasycznie, lub złożyć na pół i przełożyć przez pętelkę. Nie wiem czy wiecie o czym mówię, więc posłużę się zdjęciem z Google



Szalik dziergałam w wolnych chwilach. O ile na początku było łatwo, tak później choroby poskładały mnie i syna i wyłączyły nas z życia totalnie na półtora tygodnia. Gdy tylko wyzdrowiałam i jako tako doszłam do siebie zabrałam się za dokańczanie szalika. Zdecydowałam się na wzór pasów. Szalik bardzo łatwo się robiło i jego faktura przypomina ściągacz. Dzięki temu jest delikatnie rozciągliwy. Brat chciał, aby szalik był dość szeroki, więc taki zaczęłam robić. Na początku wydawało i się, że nawet za szeroki jest, ale brat, powiedział, że chce taki, mam nic nie zmieniać.

Pewnie jesteście ciekawi jak z wymiarami owego szala?? Otóż na szerokość ma 24 cm, a jego długość to 170 cm. Tak jak wspominałam powstał z dwóch kolorów włóczki Himalaya Super Soft - nr 80808 i 80809. Szydełkowałam szydełkiem 6,5. Pokażę Wam tylko kilka zdjęć, ponieważ aktualnie nie mam jak zrobić zdjęć aparatem, a mój telefon alergicznie reaguje na sztuczne światło. Może uda mi się jutro zrobić kilka zdjęć ( o ile wrócę o normalnej porze do domu), to wrzucę jako uzupełnienie do tego postu.A teraz już pokazuję zdjęcia szalika, którego tworzenie przyniosło mi wiele, wiele radości i bardzo podniosło wiarę w moje możliwości.




 
Przy okazji - ta przepiękna metka jest od Sama se uszyj!  Powstały mega szybko i są mega estetycznie zrobione. Więcej Wam powiem o nich w kolejnym poście. Ale już dziś mogę Was serdecznie zaprosić do odwiedzenia profilu i uważam, że i Wy możecie mieć tak fajnie zrobione metki. Kontakt mega pozytywnie wspominam i na 100% będę zamawiać kolejne. 



Pozdrawiam






poniedziałek, 28 stycznia 2019

Milutka, cieplutka





Zamotałam się we włóczkach tak bardzo, że chyba nie umiem nie robić kolejnej. Jakiś czas temu pochwaliłam się tą chustą na Instagramie i na stronie na FB. Dziś przyszła kolej na wpis na blogu. To była chusta ekspresowa, bo tak naprawdę powstała w ciągu jednego wieczoru. To wszystko za sprawą włóczki, dzięki której robótki przybywało w zastraszającym tempie. 

Na całą chustę wykorzystałam 1,5 motka włóczki. Sama włóczka nazywa się Tango Batik  od Madame Tricote Paris, a jej nr to 500. Jest to w 100% akryl, a motek 100g to 120m. Włóczka jest milutka i cieplutka. Bardzo mi się spodobała. Nie chciałam jednak robić klasycznej trójkątnej chusty, ponieważ wyszłaby dość ciężka. Myślałam jak to zrobić, żeby była to jednak chusta, czyli można by było nią jednak owinąć szyję, a nie była zbyt gruba. I tak dziergałam, dziergałam i rozmyślałam jak to wszystko złożyć w całość. I nagle mnie olśniło. To przecież nic trudnego - zrobię troczki. Nie powiem Wam jaki to styl, bo nazwy nie ma. Ja nazwałam to "Pełna improwizacja". 

Samą chustę zaczęłam od MR ( magic ring), 3 słupki, 4 oczka łańcuszka i kolejne 3 słupki. Każdy kolejny rząd zaczynałam od dwóch oczek łańcuszka, 3 słupków w miejscu przerwy z poprzedniego rzędu i między nimi oczko łańcuszka. Bardzo prosty wzór i myślę, że nie będzie problemu z tym wzorem nawet dla bardzo początkującej osoby. Sama chusta ma 75 cm na 45cm. Troczki mają po 50 cm. 

A teraz zapraszam was do obejrzenia zdjęć






I jak Wam się podoba??? Co myślicie???

Pozdrawiam i czekam na Wasze komentarze :)









poniedziałek, 14 stycznia 2019

Kilka staroci



Podczas czyszczenia telefonu natrafiłam na kolejne zdjęcia, których niestety nigdy nie opublikowałam na blogu. Tak, skleroza. Na stronę wrzuciłam na Instagrama też, ale o blogu zapomniałam. Także pierwsze pokażę Wam kosz, który zrobiłam na maskoty i zabawki syna. Robiłam go z włóczki T-Shirt Yarn. Bardzo wdzięczna włóczka, bo miękka i łatwo się nią dzierga. To były początki, więc pamiętam, że ręka bolała :) Nie pamiętam kompletnie ile robiłam ten kosz, ale pamiętam, że byłam z niego dość zadowolona. Choć najbardziej oczywiście zadowolony był mój syn, który pierwsze co zrobił to porwał i władował tam swoje zabawki. Czegóż się nie robi dla syna :) Na pierwszym planie, z kosza wygląda "Gligu", czyli kaczorek, który mój syn dostał od Iwonki z bloga https://szydelkowecudasie.blogspot.com/  Na jej bloga również serdecznie zapraszam. bo tworzy takie cuda, że czasem zapatruje się w ekran i oczu oderwać nie mogę.



Drugą rzeczą, którą chcę Wam pokazać będzie serwetka świąteczna. Robiona mega szybko podczas świąt. Została u mojej teściowej. A powstała z resztek włóczek YarnArt Flowers, które zostały mi po dwóch chustach, które pokazywałam już tutaj na blogu. Robiłam podwójną nitką czyli nr 255 i 276. Wyszła taka fajna melanżowa serwetka. Wzór zaczerpnięty z YT, niestety nie pamiętam z którego już filmiku. Bodajże gwiazdkowa serwetka. Wielkości nie pamiętam, ale postaram się zmierzyć jak będę u mamy :) 



Jak minął Wam tydzień??? Mnie na nauce do egzaminu. Na szczęście został przesunięty o dwa tygodnie, więc mogę popracować jeszcze nad pytaniami. Trzymajcie kciuki :) 









poniedziałek, 7 stycznia 2019

Torebka



Czasem wracam do dawnych moich prac. I uświadamiam sobie, że nie umieściłam ich tutaj nigdy. Jakoś mi tak się smutno zrobiło, że zdjęcie leży odłogiem i tylko ja wiem cokolwiek o tej mojej "pracy". Tę torebkę zrobiłam na początku mojej "drogi" z szydełkowymi rzeczami. Nie pamiętam już totalnie skąd wzięłam wzór na tę torebkę, ale najprawdopodobniej znalazłam gdzieś w czeluściach Youtube. Pamiętam początki dziergania i szło i go początkowo bardzo opornie. Ale z czasem szło coraz lepiej i bardzo mnie cieszyło gdy robótki sukcesywnie przybywało. Aktualnie nie pamiętam jakim to już szydełkiem robiłam. Wiem natomiast, że sznurek to 3 mm sznurek od Lovely Cottons. Dokładnie chodzi o te dwa odcienie czerwony i granat



Jak Wam się podoba to połączenie kolorystyczne??









niedziela, 30 grudnia 2018

Kolejna chusta


Ci, którzy obserwują mnie na FB lub na Instagramie wiedza już, że kolejna chusta skończona i już trafiła do nowej właścicielki. Tym razem zdecydowałam się na  na bardzo prosty wzór, bo robiona słupkami oddzielonymi oczkiem łańcuszka. Bardzo łatwo i przyjemnie się ja robiło.  W sumie zajęło mi to tak naprawdę 2 może 3 dni. 


Włóczka: YarnArt Flowers nr 255 od pasart.pl
Szydelko: Clover Amour rozmiar 3,5
Wzór: Słupek + oczko łańcuszka

Długo zastanawiałam się jak ja zakończyć, aby nie była taka "naga" i wpadłam na pomysł wykończenia "falą czy tez "muszelką". Dzięki temu wygląda dużo bardziej efektownie. 


 Tak jak z poprzednią chusta początki szły ekspresem, ale im większa chusta, tym miałam wrażenie, że dziergam i dziergam, a jej nie przybywa. Jako, ze chciałam, aby był to prezent na Święta, to musiałam się sprężyć. Dzielnie pomógł mąż, który w tym czasie zajął się synem, a ja mogłam w spokoju dziergać i cieszyć oczy. Skończyłam ja dokładnie o drugiej nad ranem 23 grudnia.   


 Pospać, nie pospałam zbyt długo, bo tego samego dnia jechaliśmy do rodziców na Wigilie. Trzeba było się o 7 zebrać , bo do przejechania ponad 200 km, a musieliśmy trochę pomóc w urządzaniu Wigilii. Na szczęście wszystko się udało i Święta spędziliśmy w miłej, rodzinnej atmosferze. I oczywiście news największy - rodzinka się powiększy :-) 

Pozdrawiam